13 Czerwiec 2010

Zwykle nie kupuję słodyczy, które oznaczone są etykietą "kwaśne".
Po prostu nie przepadam za kwaśnym jedzeniem, ale jak widać
i ja potrafię pójść na smakową ugodę.

Żelki o smaku coli w kwaśnej "soli", w podłużnych paskach. Moim zdaniem ciekawa forma do jedzenia. Cienkie i giętkie. i KWAŚNE! :>
Aż mnie ciągnie za uszami - jak to mawia moja koleżanka Dorota.

Sam smak coli jest powiedzmy sobie średni, no, ale czego się spodziewać po super kwaśnej coli! Lekko gorzkawe na samym końcu,
ale może to właśnie ten kwas ma taki smak. Ogólnie wystarczy mi jeden pasek i jestem wystarczająco zakwaszona ;D.

Na Mirindę zwróciłam swoją uwagę ponieważ ma nowy design!
Nie wiem co się stało, ale 7up też ma nowy, tyle, że nie zakupiłam.
Ale tak! Nadal jest z Pepsi ;D.
Kombinujmy (co JESZCZE można z tym zrobić):
Na pewno pamiętacie te eksperymenty w których
wrzucało się mentosa do coli.
Otóż idąc tym tropem, pomyślałam, że może taka kwaśna żelka
też będzie miała wybuchowe zastosowanie w połączeniu z napojem gazowanym.

Nic bardziej mylnego. Oprócz małego bąbelkowego poruszenia, cichego syku, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. A tym razem przecież byłam przygotowana na uświnienie "blatu"!

Okazało się, że po pewnym czasie kwasek się rozpuścił, a paski
(białe i lekko brązowe) porozdzielały. Sama żelka zrobiła się ohydna! Przestała mieć swoje właściwości żelkowe - mało tego!
- zamieniając się w obrzydliwego gluta!
A FU! >;/
Jestem pod wrażeniem, że to zjadłam... Wybaczcie brak zdjęcia...
- nie ma czego żałować!